Marzyliście o wiosennej wycieczce weekendowej, w czasie której grzani promieniami kwietniowego słońca z radością zainaugurujecie rowerowy, wspinaczkowy, trekkingowy czy też zwyczajnie spacerowy sezon? To, co widać za oknem bynajmniej jednak jak wiosna nie wygląda.
Marzyliście o wiosennej wycieczce weekendowej, w czasie której grzani promieniami kwietniowego słońca z radością zainaugurujecie rowerowy, wspinaczkowy, trekkingowy czy też zwyczajnie spacerowy sezon? To, co widać za oknem bynajmniej jednak jak wiosna nie wygląda.
Co zatem robić? Do końca wykorzystać śnieg! Narty zjazdowe, biegówki oraz deska snowboardowa wydają się najbardziej logicznym rozwiązaniem. A co z tymi, którzy mają do tego dwie lewe nogi i nawet zimą raczej unikają wszystkiego, co związane z pokrytymi śniegiem górami, nartostradami, wyciągami i ski-parkami? Przede wszystkim należy zmienić tok myślenia: góry + śnieg = zjeżdżanie. Ale czy koniecznie na nartach albo snowboardzie?
SANKI
Najprościej oczywiście na sankach! Wbrew od razu nasuwającej się myśli nie jest to rozrywka jedynie dla dzieci. Na sankach drewnianych, składających się z mini ławeczki oraz płóz albo na plastikowych toboganie, którego specjalnie wyprofilowane siedzisko znajduje się tuż nad ziemią, z wielką frajdą zjeżdżają również i dorośli. W sklepach można oprócz tego nabyć wykonane z gumy albo z giętkiego plastiku „jabłka” – płaskie podkładki pod pupę wyposażone w uchwyt, który idzie między nogami do naszych dłoni, a także masę innych przyrządów do zjeżdżania.
Teraz potrzebna jest jedynie górka. Na wsiach jest ich sporo, czy to w Polsce południowej (góry i wyżyny), czy w północnej (polodowcowe moreny). A jak wygląda sprawa w większych miastach? Gdzie zjeżdżać na sankach w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu oraz w innych miastach?
SNOWTUBING
Ta nowa, lecz coraz bardziej popularna w naszym kraju forma zimowej rozrywki jeszcze nie doczekała się polskiego tłumaczenia. Jest to po prostu jazda na dużej, dmuchanej oponie po specjalnym torze pokrytym dobrze ubitym śniegiem. Tor jest odpowiednio wyprofilowany, ograniczony z obu stron ściankami zabezpieczającymi przed wypadnięciem i wyposażony w liczne zakręty. Przypomina nieco tor do saneczkarstwa sportowego, jednak z racji sporo mniejszej prędkości zjazdowej snowtubing jest o wiele bardziej bezpieczny.
Wszystko wskazuje na to, że pomysłodawcy snowtubingu mocno inspirowali się watertubingiem, czyli wodną wersją jazdy na dmuchanych oponach. Z drugiej strony istnieją jednak źródła historyczne, mówiące, że ten sposób pokonywania dystansów był praktykowany przez górali w Alpach już w latach 20-tych XIX wieku! Ze snowtubingiem oczywiście sprawa nie jest tak prosta jak z sankami – tutaj koniecznym wymogiem jest odpowiedni tor, dlatego chcących wypróbować tę fantastyczną rozrywkę zapraszamy w góry. A gdzie dokładnie?